Jakoś
kompletnie się nie składało do czytania książek Uli, której nadal nie mogłem
sobie przypomnieć. Gorączkowo obawiałem się dzisiejszego wieczoru, zachowania
Agnieszki. Rodzice widzieli ją ostatnio jak udawała zakochaną i ja wtedy byłem
w niej zakochany. Byłem. Nie jestem.
-Stoisz tam jeszcze?-pyta Agnieszka, która była w łazience.
Stałem za drzwiami czekając, aż w końcu będzie gotowa do wyjścia.
-Tak.-odpowiadam.
-Przynieś mi z mojej szafki nocnej ten krem, taki wiesz z
niebieską zakrętką. Co go ostatnio kupiłam.-jej głos przedziera się przez
zamknięte drzwi od łazienki. Tak, oczywiście, wiem jaki sobie ostatnio
kupiła.-pomyślełem sarkastycznie. Kierowałem się do naszej sypialni. Dawałem
jej pieniądze, sam nie wiem za co i miałem się jeszcze interesować co za nie
sobie kupuje? Chociaż nie, ostatni wydatek mnie zainteresował, ta cholerna
sukienka. Naprawdę musiała kosztować aż 1.000 zł? A ile się jeszcze
nasłuchałem, że to gówniana podróbka. O świecących od brokatu butach, nawet nie
chciałem myśleć. Wchodząc do sypialni chwyciłem krem i udałem się do łazienki.
Zapukałem lekko w drzwi, które się odchyliły. Agnieszka stała w samym ręczniku,
kiedyś ten widok cholernie mnie podniecał. Teraz się zirytowałem:
-Mamy jeszcze 20min do wyjścia, a ty jesteś w proszku.
-Znowu narzekasz? Spóźnimy się może trochę, wielkie
rzeczy.-zamknęła drzwi.
-Nie, miałem zamiaru się spóźnić.
-Naprawdę?-spytała, kompletnie mnie olewając.
W końcu
byliśmy już w drodze, za parę minut zacznie się przyjęcie. Cholera, a my tam
będziemy za jakieś 15minut. Nienawidziłem się spóźniać.
Dojechaliśmy
na miejsce, oczywiście spóźnieni. Weszliśmy do dużego mieszkania rodziców. Było
naprawdę dużo ludzi, trochę rodziny, trochę znajomych i ludzi z wyższych sfer,
czyli kompletnych snobów. Odnalazłem w tłumie mamę.
-Kochanie, nareszcie jesteś.-przywitała mnie całusem w
policzek.-O Agnieszko witaj.-dopiero teraz przypomniałem sobie o obecności
Agnieszki, która prawdopodobnie podążała cały czas za mną.-Mieliście kochani
jakiś problem z dojazdem?-pyta mama.
-Nie, mamo. Wszystko w porządku. Przepraszamy za
spóźnienie.-powiedziałem.
-Jak tam firma chłopcze?-spytał mój ojciec, podchodząc do
nas. Przywołał kelnera i wziął z jego tacy kieliszki szampana. Podał mnie i
Agnieszce.
-W porządku tato.-pomijając fakt, że pracuje z
osłami.-Zatrudniłem nową sekretarkę.
-Co?-pyta mnie Agnieszka, lekko dławiąc się szampanem. Znów
zapomniałem, że stoi u mojego boku. Spojrzałem kątem oka na rodziców, którzy
bezpiecznie się oddalali.-Co?-powtórzyła.-Czego mi nie powiedziałeś?
-A to takie ważne? Przecież to moja firma.
-Znów to robisz..
-Co takiego?-upiłem szampana.
-Wyraźnie dajesz mi do myślenia, że nic nie jest moje.
-Przepraszam bardzo, a co ty masz wspólnego z moją firmą?
-Oczywiście nic!-lekko uniosła głos i się oddaliła. Mogę
oddychać. Poczułem czyjąś dłoń na ramieniu, odwróciłem się.
-Tymek?-pyta mnie ciepły kobiecy głos.-Tymek Turowicz?
-Ulka?-nagle przypomiałem sobie! Przecież to była ta Ulka,
chodziliśmy razem w liceum. To była moja pierwsza dziewczyna. Była pierwsza we
wszystkim, dosłownie we wszystkim.-Wybacz, nie poznałem cię. Jak mama
powiedziała mi o tobie.. Kurde tak mi głupio.
-Nie ma sprawy! Ile to było lat temu.. Masz prawo nie
pamiętać. Może i ja bym zapomniała, gdybyś mi się nie popisał na zdjęciu
klasowym..
-Masz jeszcze zdjęcia z liceum?
-No tak z ósmej klasy. A ty nie?
-Nie. To znaczy są pewnie, gdzieś tu. Ale w moim domu nie.
-Oo.. Masz własny dom? Nie mieszkasz tu już?
-Nie, po ślubie się wyprowadziłem.-szybo pożałowałem tych
słów.
-Po ślubie?
-Tak. A ty? Co z tobą? Ktoś już ukradł twoje serce?
-Już dawno temu. Ale nie, nie jestem mężatką.-przez chwilę
pomyślałem, że to pierwsze zdanie było o mnie. Ale to obłęd. Nie musi mieć
ślubu. By z kimś być.
-Zostałaś pisarką?-szybo zmieniłem temat.
-Tak, tak.. Czytałeś?
-Znów mi wstyd, bo nie.
-Daj spokój, tak tylko pytam. To babskie romansidła. A ty co
porabiasz?
-Przejąłem firmę ojca. Tą pierwszą.
-O to duża sprawa.
-Tak, duża.-przyznałem.
-Jak sobie radzisz? To znaczy nie chodzi mi o firmę. Ale
ogólnie o całe życie..-to z pozoru bardzo łatwe pytanie, ale nie w moim
przypadku, postanowiłem się nie zagłębiać w moje problemy. Więc podpowiedziałem
wymijająco:
-Jakoś leci.
-Jakoś?-wyczuła, że jest coś nie tak?
-Pani Ulo Kwar, chciałbym zadać pani kilka pytań.-zaczepił
ją jakiś facet z małym notesikiem i długopisem.
-Oczywiście. Przepraszam cię na moment.-zwróciła się do
mnie. Przytaknąłem, gdy się oddalała, do mojej głowy wtargnęła kilka scen.
Niektóre były z czasów, gdy się dopiero poznaliśmy. Inne, bardziej już intymne,
zrobiło mi się cholernie gorąco. Podeszłam do stolika z napojami i przekąskami.
Gdy sięgałem po wodę mineralną, Agnieszka złapała Mnie za rękę.
-Wszystko ok?-spytała.
-A u ciebie?-wolałem się upewnić.
-Nie wyglądasz zbyt dobrze.-nagle zaczęła zauważać jak się
czuje.
-Jest ok.-zapewniam ją. Z dala widzę nadchodzącą Ulę.
-Witam, my się jeszcze nie znamy. Jestem Urszula
Kwar.-podaje rękę Agnieszce. Ta ją ściska i mówi:
-Ah, to ty.. Gwóźdź programu? Ja jestem Agnieszka Turowicz.
-To twoja żona?-pyta Ula, lustrując Agnieszkę z góry do
dołu. Nie z odrazą tylko jakby z podziwem.
-Tak.-powiedziała Agnieszka ściskając moją rękę.
-Za chwilę wracam.-Ula odwróciła się i wtopiła w tłum.
-Tak trudno ci przyznać, że jestem twoją żoną?
-Co?-zdziwniłem się, miałem przytaknąć lecz mnie ubiegła.
-Chcę do domu..
-Niedawno przyszliśmy.
-Chcę do domu.
-To nie ładnie. Spóźniliśmy się i teraz po paru minutach
mamy już wychodzić? Tyle się stroiłaś, by być tu pięć minut?
-Widocznie jej widok bardziej cię cieszy.. Pisarka z
lumpeksu.
-Chcę rozwodu.-byłem w szoku, że to wypadło z moich ust.
Powiedziałem to zanim pomyślałem.
-Co? Coś ty powiedział? Jaka pisareczka zakręciła ci dupą
przed oczami i chcesz się rozwodzić?
-Chcę się już od dawna z tobą rozwieść.
-Doprawdy?! Jakoś nie zauważyłam!-zaczęła się wydzierać.
Wyprowadziłem ją na zewnącz.
-Doprawdy! Nie mogę już od dawna z tobą wytrzymać! Jak
mogłaś tego nie zauważyć?!-teraz mi nerwy puściły. Tyle to wszystko w sobie
dusiłem.-Nienawidzę każdej pieprzonej chwili którą musiałem z tobą
spędzić!-ciągnąłem dalej, mając w dupie to, że gdy się rozwiedziemy zabierze mi
wszystko.-Co?! Teraz nie masz nic do powiedzenia?! Myślisz, że nie wiem po co
ci byłem?! Chodzący portfel! Niezła z ciebie aktorka, lecz ostatni chujowo ci
to idzie!-stała w szoku. Zrobiła krok w tył i odeszła. A ja modliłem się, żeby
na zawsze.
Po
przyjęciu przyjechałem do domu, nie było Agnieszki, ani na przyjęciu, ani tu w
domu. Miałem to gdzieś, mogła się rozpłynąć w powietrzu, mało mnie to interesowało.
Następnego
dnia zadzwoniła do mnie jakiś obcy noumer, odebrałem, myśląc, że to Agnieszka
dzwoni od jakiejś swojej koleżanki.
-Tak?-spytałem.
-To ja Ula. Słuchaj Tymek.. Nie złość się na mnie, ale
słyszałam, waszą wczorajszą kłótnie. Gdybyś chciała z kimś o tym pogadać. To
zadzwoń do mnie pod ten numer. Spotkamy się i pogadamy ok.?-zanim zdążyłem coś
odpowiedzieć rozłączyła się. Nie chciałem robić z siebie cioty i wypłakiwać się
kobiecie na ramieniu. W ogóle nie chciałem się nikomu wypłakiwać. Ale miałem
cholerną ochotę ją zobaczyć i to był świetny pretekst.
Gdy Ula do
mnie przyjechała gadaliśmy długo, bardzo długo. Ja opowiedziałem jej o moim
powalonym życiu. Ona też o swoim, które wcale nie było lepsze. Pomyślałem jakby
to wyglądało, gdybyśmy od czasów liceum byli nadal razem. Zerwaliśmy w taki
głupi sposób. Poszło o studia, ona chciała byśmy wybrali razem kierunek,
sztuki. Ja wolałem prawo.
Jakiś
tydzień po w moim mieszkaniu pojawił się prawnik Agnieszki. Wyjaśniając mi, że
gdy będę chciał się z nią rozwieść, zabierze mi dom, połowę majątku i półroczne
zyski z firmy. Zgodziłem się. Adwokat był w szoku, pewnie Agnieszka zakładała,
że nie pójdę na taki układ. Poszedłem, zrobiłbym wszystko by to zakończyć i
zrobiłem.
Jest
dobrze, cholernie dobrze. Jest mi dobrze razem u Ulą, która pół roku później
napisała nową książkę pod tytułem:”Modliszka”.