piątek, 15 kwietnia 2016

1.Turowiczowie

            Stałem pod drzwiami, swojego mieszkania. Patrzyłem na etykietkę na drzwiach, na moje nazwisko. Właściwie od dłuższego czasu nie tylko moje. Zastanawiam się jak to mogło się stać. Stałem tak jeszcze chwilę, nie miałem ochoty wchodzić do własnego mieszkania. Usłyszałem dźwięk swojej komórki, wyjąłem go z kieszeni kurtki.  Przeczytałem sms: „Hej! Pytałeś kiedy mam wolny czas.. W sobotę! Będę u siebie w domu po 15.00. Wszystko przygotuje. Jolka.” Już zastanawiałem się dlaczego napisała do mnie z obcego numeru i w tym samym czasie, otworzyły się drzwi. Stała w nich Agnieszka.
-A ty co tu tak stoisz?- zapytała z udawaną radością, pewnie filowała z obiadem i usłyszała dzwonek smsa.
-Już właśnie wchodziłem do środka.-odpowiedziałem normalnie, nie udawałem radości, ani nie pokazywałem znużenia.
-To rozbieraj się z kurki i zasiadaj do obiadu.-zniknęła gdzieś w kuchni. Przeszłem przez przedpokój i udałem się do salonu. Zasiadłem do stołu, mając nadzieje, że obiad poda przy stole w salonie, a nie w kuchni. Tutaj przynajmniej włączę telewizor, łatwiej będzie ją lekceważyć. Weszła do salonu i talerzem z zupą z jej twarzy zniknęła udawana radość.
-Dlaczego ty zawsze chcesz jadać tutaj, a nie w kuchni?-postawiła talerz przede mną.-Tu powinno się przyjmować tylko gości.-jak widać nie długo było trzeba czekać, by przyczepiała się do nieistotnych spraw.
-To mój dom i mogę jeść nawet w łazience, to nie ma znaczenia.-odpowiedziałem, włączają telewizor.
-Twój?-zapytała lekko wytrzeszczając oczy. ‘Tak mój!’- krzyknąłem w myślach, ale dziś byłem za bardzo zmęczony po pracy, na takie kłótnie.
-Nasz.-powiedziałem na głos.
-Fakt, może i ty płacisz rachunki i w ogóle go kupiłeś, ale po ślubie to jest nasze.-ciągnie to dalej, a ja cały czas pakuje do budzi kolejne łyżki zupy i patrzę w telewizor. Agnieszka wstaje, wyłącza telewizor i zabiera mi z przed nosa talerz, a ja dziękuje Bogu, że nie mamy dzieci. Nawet nie dojadłem tej zupy, straciłem apetyt, postawiła na stole talerz z mielonym, ziemniakami i mizerią. Wziąłem do ręki widelec, rozgrzebałem trochę ziemniaki i zacząłem jeść, czułem na sobie jej przeszywający wzrok. Poczułem się jak zwykle dziwnie.
-Co robisz taką minę?- Nie smakuje ci?-spytała, nie podniosłem na nią wzroku, lecz odruchowo spojrzałem na mizerię.-Co? Ogórki nie takie? No, przepraszam bardzo ja nie siedzę w każdym ogórku i nie wiem czy jest słodki czy gorzki!-uniosła głos, już nie udawała. Teraz była zła, jak zwykle. Udawałem, że nie zwróciłem na to uwagi. Dokończyłem obiad, dla własnego spokoju, ona w między czasie nerwowo stukała palcami w stół. Skończyłem jeść, już wstawałem by zanieść talerz do kuchni. Wyprzedziła mnie chwyciła talerz i cisnęła nim o podłogę. Spojrzałem na nią jak na wariatkę. Czasem się zastanawiam co ona chce tym osiągnąć.
-Coś znowu Ci nie pasuje?!- po chwili zapytała, krzycząc. ‘Tak ty!’-pomyślałem.- A może w twoim mieszkaniu za brudno?!-‘Akurat nie, w domu było czysto.’-znów pomyślałem.-Ja nie jestem jakimś koliberkiem by pod sufitem latać i ściągać pajęczyny!-wymachiwała wściekła rękami. Jak na zbawienie zadzwonił jej telefon. Wyszła do łazienki, rozmawiać. Ja poszedłem do kuchni zrobić sobie herbatę. Podczas gotowania wody, przypomniałem sobie, że muszę sprawdzić pocztę. Makowski miał wysłać mi sprawozdanie za poprzedni miesiąc, na brudno. Czułem się wtedy jak nauczyciel, jakby dzieciaki wysyłały mi wypracowania, a ja tracę czas na sprawdzanie. W dniu kiedy ojciec przypisał mi firmę, wiedziałem, że nie będzie lekko, ale nie wiedziałem, że personel będzie pozbawiony rozumu. Ja mam tylko 34 lata, prowadzę firmę 2 lata i wiem o wiele więcej od pracowników, który mają po czterdzieści parę lat i są z firmą od początku. Nawet nie mogę ich zwolnić, przeczytałem umowy w wzdłuż i wrzesz po sto razy, są nietykalni. Podejrzewam, że nawet gdyby byli, nie miałbym serca ich zwalniać. Gdzie niby znaleźliby pracę? Sami faceci po czterdziestce z rodzinami na karku, dzień i noc był się zastanawiał jak sobie radzą. To jest chyba mój główny problem, jestem za dobry. Dlaczego ja wcześniej nie zauważyłem, że moje niby szczęście z Agnieszką zaczęło się 2 lata temu. Byliśmy tylko znajomymi, ale naglę gdy moje konto w banku pękało w szwach, była bliżej mnie. Zalałem sobie herbatę, idąc do sypialni, usłyszałem jak Agnieszka omawia m nie pewnie z jakąś przyjaciółką. Siadłem przy biurku i sprawdziłem pocztę w laptopie. Sprawozdanie sprawdzałem długo, Makowski pisał je chyba po pijaku. Bez ładu i składu, mógłby dogadać się z Agnieszką. Nastawiłem uszu, ona była nadal w łazience. Wielka szkoda, chciałem się już wykąpać i pójść spać.
            Następnego dnia z pracy wszedłem do domu, wiedziałem, że Agnieszki dzisiaj nie będzie. Odetchnąłem głęboko, zrobiłem sobie kawę. Po mieszkaniu rozległo się pukanie do drzwi, poszedłem otworzyć. W drzwiach stał kurier.
-Pan Tymoteusz Turowicz?-spytał, trzymał w ręce niewielką paczkę.
-Tak.-odpowiedziałem, zainteresowany.
-Proszę tu podpisać.-podał mi długopis i podsunął jakiś druczek, podpisałem. Podał mi paczkę.-Do widzenia.
-Dziękuje, do widzenia.-zamknąłem drzwi.
Jak się okazało paczka była od mojej matki, rozpakowałem, były to dwie książki i mały liścik: „Tymek, przeczytaj te dwie książki bardzo uważnie. Za dwa tygodnie wydajemy z ojcem przyjęcie, na które Cię serdecznie zapraszamy. Te książki są autorstwa Urszuli Kwar, pamiętasz Ulę, z liceum? Jest od ciebie o rok młodsza. Przyjęcie jest dla Uli, będziemy świętować jej sukces. Dobrze by było, gdybyś wiedział o czym są te książki. Zadzwonię jeszcze do Ciebie, gdy będzie bliżej tego przyjęcia, omówimy szczegóły. Całuje, mama” Próbowałem sobie przypomnieć Ulkę. Rok młodsza? Znałem jedną Ulkę, ale ona była w mojej klasie, więc odpada. Spojrzałem na książki, jedna miała tytuł: ‘Zdrada na pokaz’ i ‘Myśląc o nim’. Po tytułach można sądzić, że to jakieś babskie romansidła. Nie byłem zbyt chętny czytać te książki, ale miałem zamiar przyjąć zaproszenie na przyjęcie. Byłoby niegrzecznie z mojej strony, gdybym nie wiedział o czym mowa. Ucieszyłem się, że odwiedzę rodzinę, będą wszyscy w komplecie. Zawsze tak wyglądały przyjęcia w moim domu. Dawno takiego nie robili. Moa radość przeszła mi, gdy sobie przypomniałem o Agnieszce. Będę musiał zabrać ją ze sobą.
            W sobotę, jechałem do Joli. Wcześniej zbyłem Agnieszkę spotkaniem zawodowym. Przestała nadmiernie wrzeszczeć, gdy zaproponowałem jej, wizytę u kosmetyczki. Zaparkowałem samochód, pod jej blokiem, wszedłem na górę. Zapukałem do drzwi. Otworzyła mi rozpromieniona Jola, nie udawała tak jak Agnieszka, ona była naprawdę radosna. To było piękne.
-Wchodź!- weszłam do środka. Zdjąłem buty i kurtkę.-Przepraszam Tymo, że cię fatyguje, ale wiesz jak jest. Z kim ja dzieci zostawię..
-Nie ma problemu, masz te papiery?-spytałem, Jola stara się o pracę już jakiś dłuższy czas, spotkaliśmy się kilka tygodni temu, znaliśmy się z czasów studiów. Jolka studiowała malarstwo, jak widać mało przydatny kierunek. Zaproponowałem jej pracę u mnie, jako sekretarka, co prawda nie maiła dużego doświadczenia, ale i tak nie będzie za dużo odstawała umiejętnościami od moich pracowników.
-Tak od razu? A może chcesz kawy, herbaty? Może głodny jesteś?-zasypywała mnie pytaniami, do pokoju wpadła chmara dzieciaków. Widziałem już ich razem na spacerze, ale nawet nie miałem pojęcia jak się nazywają.-O dzieci! Miało być koniec biegania po mieszkaniu! Tymo, to jest Marlenka.-pokazała małą dziewczynkę, która na oko miała 5 lat.-To jest Piotruś.-był na pewno najstarszy, kruczoczarna grzywa opadała mu na oczy, miał może, z 12 lat.-A to Beatka i Patrycja.-śliczne bliźniaczki były uczesane i ubrane dokładnie tak samo. Jola zrobiła kawy i wyjęła jakieś ciasteczka, sprawdziłem jej CV, było tu coś o czym nie wiedziałem.
-Wszystko w porządku?-spytała.
-Tak, tak, ale nie mówiłaś, że masz kurs na sekretarkę.
-A myślałeś, że prosiłabym cię o to stanowisko nie mając doświadczenia?-zapytała z uśmiechem. Wzruszyłem ramionami, gdybyś widziała moich pracowników.
-A co z nimi nie tak?
-Niby wiedzą co robić, niby znają się na rzeczy, ale nie można im zaufać. Trzeba wszystko po nich sprawdzać, nawet proste rzeczy. Podpowiadać, ah wszystko na mojej głowie.
-Wiem o czym mowa. Czwórka dzieci i ja sama, bo Mateusz za granicą. Przysyła pieniędzy tak na styk. Starcza mi na opłaty za mieszkanie, na jedzenie, ale nie ma wyobraźnie za grosz. Dzieci rosną, ubranek trzeba, a dla Beatki i dla Parysi to nawet podwójnie.-uśmiechnęła się pod nosem.-A kiedy właściwie mogę zacząć?
-Od poniedziałku? Wdrążę cię w sprawy firmy.
-Już w poniedziałek? To świetnie!
-Masz z kim dzieci zostawić?
-Mama przyjdzie, dzisiaj nie mogła, dlatego poprosiłam o spotkanie u mnie..
            W poniedziałek po pracy zasiadłem do książki Uli Kwar, której nadal sobie kompletnie nie mogłem przypomnieć. Usiadłem wygodnie, otworzyłem książkę na pierwszej stronie: ‘Urszula Kwar „Myśląc o nim”’ Przewróciłem kartkę dalej, na której były podziękowania i dedykacja: ‘Dziękuje tym, którzy przy mnie trwali, a książkę dedykuje tym, którzy nie mają nikogo.’ W tej chwili zadzwonił telefon, spojrzałem na wyświetlacz, to był Krzysiek. Odebrałem.
-Siema, co jest?-pytam od razu.
-Siema! Mordo! Co tam porabiasz? Może, gdzieś razem wypadniemy? Wziąłbyś Agę, a ja Kryśkę?
-Wiesz, stary nie mogę. Mam nawał pracy.-nie chciałem nigdzie wychodzić z Agnieszką, wystarczał mi sam fakt, że idziemy razem na przyjęcie do moich rodziców.
-Za dużo pracujesz. Turowicz!-Rozmawialiśmy jeszcze tak kilka minut w zasadzie o niczym.
Gdy znowu zabierałem się za czytanie książki, weszła do pokoju Agnieszka.
-Mógłbyś kiedyś przestać pracować w domu?-spytała.
-Nie pracuje, czytam książkę dla relaksu.
-Dla relaksu, robi się inne rzeczy.-głupio się uśmiechnęła. Doskonale wiem o co jej chodziło, kiedyś taki rodzaj uśmiechu był dla mnie piękny, teraz jest głupi.
-Mogłabyś mi nie przeszkadzać?-spytałem.
-To ja ci przeszkadzam?!-i tak rozpętałem kolejną kłótnie, w rezultacie, musiałem spać na kanapie. Nie dlatego, że mnie wygnała, sam nie mam przyjemności łączyć z nią łoża, w ogóle, nie mam przyjemności nic z nią łączyć.
            -Co ty tak Tymek wyglądasz blado?-zapytała mnie Jola wchodząc do mojego gabinetu.
-Nie wyspałem, się tej nocy.-powiedziałem prawdę.
-To znaczy, że było bardzo dobrze, albo bardzo źle.-uśmiechnęła się.
-Raczej to drugie.
-Aga cię ochrzaniła?
-Nie chce o tym gadać.-Ale i tak przegadaliśmy o tym parę minut.
-To się rozwiedź.
-Bardzo łatwo powiedzieć, i tu wychodzi moja głupota. Jak weźmiemy rozwód, zostanę z niczym.
-Przepraszam, że pytam, ale ile lat ma Agnieszka?
-28.
-Przepraszam za śmiałość, ale to nie dziwne, że nagle zainteresowała się tobą, gdy dostałeś tę firmę?
-Teraz to i ja się obudziłem. To znaczy nie teraz, jakiś czas temu.
-Dziwne, nie jesteś raczej z tych, którzy nagminnie lecą na każdą.
-Ona się tak nie zachowywała. Co jak co, ale aktorką jest świetną! Ostatnio jakoś jej nie idzie.

CDN.
To opowiadanie będzie miało następną część.
Proszę o komentarze J

Pozdrawiam, Aqva.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz