Stałem pod
drzwiami, swojego mieszkania. Patrzyłem na etykietkę na drzwiach, na moje
nazwisko. Właściwie od dłuższego czasu nie tylko moje. Zastanawiam się jak to
mogło się stać. Stałem tak jeszcze chwilę, nie miałem ochoty wchodzić do
własnego mieszkania. Usłyszałem dźwięk swojej komórki, wyjąłem go z kieszeni
kurtki. Przeczytałem sms: „Hej! Pytałeś
kiedy mam wolny czas.. W sobotę! Będę u siebie w domu po 15.00. Wszystko
przygotuje. Jolka.” Już zastanawiałem się dlaczego napisała do mnie z obcego
numeru i w tym samym czasie, otworzyły się drzwi. Stała w nich Agnieszka.
-A ty co tu tak stoisz?- zapytała z udawaną radością, pewnie
filowała z obiadem i usłyszała dzwonek smsa.
-Już właśnie wchodziłem do środka.-odpowiedziałem normalnie,
nie udawałem radości, ani nie pokazywałem znużenia.
-To rozbieraj się z kurki i zasiadaj do obiadu.-zniknęła
gdzieś w kuchni. Przeszłem przez przedpokój i udałem się do salonu. Zasiadłem
do stołu, mając nadzieje, że obiad poda przy stole w salonie, a nie w kuchni.
Tutaj przynajmniej włączę telewizor, łatwiej będzie ją lekceważyć. Weszła do
salonu i talerzem z zupą z jej twarzy zniknęła udawana radość.
-Dlaczego ty zawsze chcesz jadać tutaj, a nie w
kuchni?-postawiła talerz przede mną.-Tu powinno się przyjmować tylko gości.-jak
widać nie długo było trzeba czekać, by przyczepiała się do nieistotnych spraw.
-To mój dom i mogę jeść nawet w łazience, to nie ma
znaczenia.-odpowiedziałem, włączają telewizor.
-Twój?-zapytała lekko wytrzeszczając oczy. ‘Tak mój!’-
krzyknąłem w myślach, ale dziś byłem za bardzo zmęczony po pracy, na takie
kłótnie.
-Nasz.-powiedziałem na głos.
-Fakt, może i ty płacisz rachunki i w ogóle go kupiłeś, ale
po ślubie to jest nasze.-ciągnie to dalej, a ja cały czas pakuje do budzi
kolejne łyżki zupy i patrzę w telewizor. Agnieszka wstaje, wyłącza telewizor i
zabiera mi z przed nosa talerz, a ja dziękuje Bogu, że nie mamy dzieci. Nawet
nie dojadłem tej zupy, straciłem apetyt, postawiła na stole talerz z mielonym,
ziemniakami i mizerią. Wziąłem do ręki widelec, rozgrzebałem trochę ziemniaki i
zacząłem jeść, czułem na sobie jej przeszywający wzrok. Poczułem się jak zwykle
dziwnie.
-Co robisz taką minę?- Nie smakuje ci?-spytała, nie
podniosłem na nią wzroku, lecz odruchowo spojrzałem na mizerię.-Co? Ogórki nie
takie? No, przepraszam bardzo ja nie siedzę w każdym ogórku i nie wiem czy jest
słodki czy gorzki!-uniosła głos, już nie udawała. Teraz była zła, jak zwykle.
Udawałem, że nie zwróciłem na to uwagi. Dokończyłem obiad, dla własnego
spokoju, ona w między czasie nerwowo stukała palcami w stół. Skończyłem jeść,
już wstawałem by zanieść talerz do kuchni. Wyprzedziła mnie chwyciła talerz i
cisnęła nim o podłogę. Spojrzałem na nią jak na wariatkę. Czasem się
zastanawiam co ona chce tym osiągnąć.
-Coś znowu Ci nie pasuje?!- po chwili zapytała, krzycząc.
‘Tak ty!’-pomyślałem.- A może w twoim mieszkaniu za brudno?!-‘Akurat nie, w
domu było czysto.’-znów pomyślałem.-Ja nie jestem jakimś koliberkiem by pod
sufitem latać i ściągać pajęczyny!-wymachiwała wściekła rękami. Jak na zbawienie
zadzwonił jej telefon. Wyszła do łazienki, rozmawiać. Ja poszedłem do kuchni
zrobić sobie herbatę. Podczas gotowania wody, przypomniałem sobie, że muszę
sprawdzić pocztę. Makowski miał wysłać mi sprawozdanie za poprzedni miesiąc, na
brudno. Czułem się wtedy jak nauczyciel, jakby dzieciaki wysyłały mi
wypracowania, a ja tracę czas na sprawdzanie. W dniu kiedy ojciec przypisał mi
firmę, wiedziałem, że nie będzie lekko, ale nie wiedziałem, że personel będzie
pozbawiony rozumu. Ja mam tylko 34 lata, prowadzę firmę 2 lata i wiem o wiele
więcej od pracowników, który mają po czterdzieści parę lat i są z firmą od
początku. Nawet nie mogę ich zwolnić, przeczytałem umowy w wzdłuż i wrzesz po
sto razy, są nietykalni. Podejrzewam, że nawet gdyby byli, nie miałbym serca ich
zwalniać. Gdzie niby znaleźliby pracę? Sami faceci po czterdziestce z rodzinami
na karku, dzień i noc był się zastanawiał jak sobie radzą. To jest chyba mój
główny problem, jestem za dobry. Dlaczego ja wcześniej nie zauważyłem, że moje
niby szczęście z Agnieszką zaczęło się 2 lata temu. Byliśmy tylko znajomymi,
ale naglę gdy moje konto w banku pękało w szwach, była bliżej mnie. Zalałem
sobie herbatę, idąc do sypialni, usłyszałem jak Agnieszka omawia m nie pewnie z
jakąś przyjaciółką. Siadłem przy biurku i sprawdziłem pocztę w laptopie.
Sprawozdanie sprawdzałem długo, Makowski pisał je chyba po pijaku. Bez ładu i
składu, mógłby dogadać się z Agnieszką. Nastawiłem uszu, ona była nadal w
łazience. Wielka szkoda, chciałem się już wykąpać i pójść spać.
Następnego
dnia z pracy wszedłem do domu, wiedziałem, że Agnieszki dzisiaj nie będzie.
Odetchnąłem głęboko, zrobiłem sobie kawę. Po mieszkaniu rozległo się pukanie do
drzwi, poszedłem otworzyć. W drzwiach stał kurier.
-Pan Tymoteusz Turowicz?-spytał, trzymał w ręce niewielką
paczkę.
-Tak.-odpowiedziałem, zainteresowany.
-Proszę tu podpisać.-podał mi długopis i podsunął jakiś
druczek, podpisałem. Podał mi paczkę.-Do widzenia.
-Dziękuje, do widzenia.-zamknąłem drzwi.
Jak się okazało paczka była od mojej matki, rozpakowałem,
były to dwie książki i mały liścik: „Tymek, przeczytaj te dwie książki bardzo
uważnie. Za dwa tygodnie wydajemy z ojcem przyjęcie, na które Cię serdecznie
zapraszamy. Te książki są autorstwa Urszuli Kwar, pamiętasz Ulę, z liceum? Jest
od ciebie o rok młodsza. Przyjęcie jest dla Uli, będziemy świętować jej sukces.
Dobrze by było, gdybyś wiedział o czym są te książki. Zadzwonię jeszcze do
Ciebie, gdy będzie bliżej tego przyjęcia, omówimy szczegóły. Całuje, mama”
Próbowałem sobie przypomnieć Ulkę. Rok młodsza? Znałem jedną Ulkę, ale ona była
w mojej klasie, więc odpada. Spojrzałem na książki, jedna miała tytuł: ‘Zdrada
na pokaz’ i ‘Myśląc o nim’. Po tytułach można sądzić, że to jakieś babskie
romansidła. Nie byłem zbyt chętny czytać te książki, ale miałem zamiar przyjąć
zaproszenie na przyjęcie. Byłoby niegrzecznie z mojej strony, gdybym nie
wiedział o czym mowa. Ucieszyłem się, że odwiedzę rodzinę, będą wszyscy w
komplecie. Zawsze tak wyglądały przyjęcia w moim domu. Dawno takiego nie
robili. Moa radość przeszła mi, gdy sobie przypomniałem o Agnieszce. Będę
musiał zabrać ją ze sobą.
W sobotę,
jechałem do Joli. Wcześniej zbyłem Agnieszkę spotkaniem zawodowym. Przestała
nadmiernie wrzeszczeć, gdy zaproponowałem jej, wizytę u kosmetyczki.
Zaparkowałem samochód, pod jej blokiem, wszedłem na górę. Zapukałem do drzwi.
Otworzyła mi rozpromieniona Jola, nie udawała tak jak Agnieszka, ona była
naprawdę radosna. To było piękne.
-Wchodź!- weszłam do środka. Zdjąłem buty i
kurtkę.-Przepraszam Tymo, że cię fatyguje, ale wiesz jak jest. Z kim ja dzieci
zostawię..
-Nie ma problemu, masz te papiery?-spytałem, Jola stara się
o pracę już jakiś dłuższy czas, spotkaliśmy się kilka tygodni temu, znaliśmy
się z czasów studiów. Jolka studiowała malarstwo, jak widać mało przydatny
kierunek. Zaproponowałem jej pracę u mnie, jako sekretarka, co prawda nie maiła
dużego doświadczenia, ale i tak nie będzie za dużo odstawała umiejętnościami od
moich pracowników.
-Tak od razu? A może chcesz kawy, herbaty? Może głodny
jesteś?-zasypywała mnie pytaniami, do pokoju wpadła chmara dzieciaków.
Widziałem już ich razem na spacerze, ale nawet nie miałem pojęcia jak się
nazywają.-O dzieci! Miało być koniec biegania po mieszkaniu! Tymo, to jest Marlenka.-pokazała
małą dziewczynkę, która na oko miała 5 lat.-To jest Piotruś.-był na pewno
najstarszy, kruczoczarna grzywa opadała mu na oczy, miał może, z 12 lat.-A to
Beatka i Patrycja.-śliczne bliźniaczki były uczesane i ubrane dokładnie tak
samo. Jola zrobiła kawy i wyjęła jakieś ciasteczka, sprawdziłem jej CV, było tu
coś o czym nie wiedziałem.
-Wszystko w porządku?-spytała.
-Tak, tak, ale nie mówiłaś, że masz kurs na sekretarkę.
-A myślałeś, że prosiłabym cię o to stanowisko nie mając
doświadczenia?-zapytała z uśmiechem. Wzruszyłem ramionami, gdybyś widziała
moich pracowników.
-A co z nimi nie tak?
-Niby wiedzą co robić, niby znają się na rzeczy, ale nie
można im zaufać. Trzeba wszystko po nich sprawdzać, nawet proste rzeczy.
Podpowiadać, ah wszystko na mojej głowie.
-Wiem o czym mowa. Czwórka dzieci i ja sama, bo Mateusz za
granicą. Przysyła pieniędzy tak na styk. Starcza mi na opłaty za mieszkanie, na
jedzenie, ale nie ma wyobraźnie za grosz. Dzieci rosną, ubranek trzeba, a dla
Beatki i dla Parysi to nawet podwójnie.-uśmiechnęła się pod nosem.-A kiedy
właściwie mogę zacząć?
-Od poniedziałku? Wdrążę cię w sprawy firmy.
-Już w poniedziałek? To świetnie!
-Masz z kim dzieci zostawić?
-Mama przyjdzie, dzisiaj nie mogła, dlatego poprosiłam o
spotkanie u mnie..
W
poniedziałek po pracy zasiadłem do książki Uli Kwar, której nadal sobie
kompletnie nie mogłem przypomnieć. Usiadłem wygodnie, otworzyłem książkę na
pierwszej stronie: ‘Urszula Kwar „Myśląc o nim”’ Przewróciłem kartkę dalej, na
której były podziękowania i dedykacja: ‘Dziękuje tym, którzy przy mnie trwali,
a książkę dedykuje tym, którzy nie mają nikogo.’ W tej chwili zadzwonił
telefon, spojrzałem na wyświetlacz, to był Krzysiek. Odebrałem.
-Siema, co jest?-pytam od razu.
-Siema! Mordo! Co tam porabiasz? Może, gdzieś razem
wypadniemy? Wziąłbyś Agę, a ja Kryśkę?
-Wiesz, stary nie mogę. Mam nawał pracy.-nie chciałem
nigdzie wychodzić z Agnieszką, wystarczał mi sam fakt, że idziemy razem na
przyjęcie do moich rodziców.
-Za dużo pracujesz. Turowicz!-Rozmawialiśmy jeszcze tak
kilka minut w zasadzie o niczym.
Gdy znowu zabierałem się za czytanie książki, weszła do
pokoju Agnieszka.
-Mógłbyś kiedyś przestać pracować w domu?-spytała.
-Nie pracuje, czytam książkę dla relaksu.
-Dla relaksu, robi się inne rzeczy.-głupio się uśmiechnęła.
Doskonale wiem o co jej chodziło, kiedyś taki rodzaj uśmiechu był dla mnie
piękny, teraz jest głupi.
-Mogłabyś mi nie przeszkadzać?-spytałem.
-To ja ci przeszkadzam?!-i tak rozpętałem kolejną kłótnie, w
rezultacie, musiałem spać na kanapie. Nie dlatego, że mnie wygnała, sam nie mam
przyjemności łączyć z nią łoża, w ogóle, nie mam przyjemności nic z nią łączyć.
-Co ty tak
Tymek wyglądasz blado?-zapytała mnie Jola wchodząc do mojego gabinetu.
-Nie wyspałem, się tej nocy.-powiedziałem prawdę.
-To znaczy, że było bardzo dobrze, albo bardzo źle.-uśmiechnęła
się.
-Raczej to drugie.
-Aga cię ochrzaniła?
-Nie chce o tym gadać.-Ale i tak przegadaliśmy o tym parę minut.
-To się rozwiedź.
-Bardzo łatwo powiedzieć, i tu wychodzi moja głupota. Jak weźmiemy
rozwód, zostanę z niczym.
-Przepraszam, że pytam, ale ile lat ma Agnieszka?
-28.
-Przepraszam za śmiałość, ale to nie dziwne, że nagle zainteresowała
się tobą, gdy dostałeś tę firmę?
-Teraz to i ja się obudziłem. To znaczy nie teraz, jakiś czas
temu.
-Dziwne, nie jesteś raczej z tych, którzy nagminnie lecą na każdą.
-Ona się tak nie zachowywała. Co jak co, ale aktorką jest świetną!
Ostatnio jakoś jej nie idzie.
CDN.
To opowiadanie będzie miało następną część.
Proszę o komentarze J
Pozdrawiam, Aqva.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz