sobota, 30 kwietnia 2016

2.Turowiczowie

            Jakoś kompletnie się nie składało do czytania książek Uli, której nadal nie mogłem sobie przypomnieć. Gorączkowo obawiałem się dzisiejszego wieczoru, zachowania Agnieszki. Rodzice widzieli ją ostatnio jak udawała zakochaną i ja wtedy byłem w niej zakochany. Byłem. Nie jestem.
-Stoisz tam jeszcze?-pyta Agnieszka, która była w łazience. Stałem za drzwiami czekając, aż w końcu będzie gotowa do wyjścia.
-Tak.-odpowiadam.
-Przynieś mi z mojej szafki nocnej ten krem, taki wiesz z niebieską zakrętką. Co go ostatnio kupiłam.-jej głos przedziera się przez zamknięte drzwi od łazienki. Tak, oczywiście, wiem jaki sobie ostatnio kupiła.-pomyślełem sarkastycznie. Kierowałem się do naszej sypialni. Dawałem jej pieniądze, sam nie wiem za co i miałem się jeszcze interesować co za nie sobie kupuje? Chociaż nie, ostatni wydatek mnie zainteresował, ta cholerna sukienka. Naprawdę musiała kosztować aż 1.000 zł? A ile się jeszcze nasłuchałem, że to gówniana podróbka. O świecących od brokatu butach, nawet nie chciałem myśleć. Wchodząc do sypialni chwyciłem krem i udałem się do łazienki. Zapukałem lekko w drzwi, które się odchyliły. Agnieszka stała w samym ręczniku, kiedyś ten widok cholernie mnie podniecał. Teraz się zirytowałem:
-Mamy jeszcze 20min do wyjścia, a ty jesteś w proszku.
-Znowu narzekasz? Spóźnimy się może trochę, wielkie rzeczy.-zamknęła drzwi.
-Nie, miałem zamiaru się spóźnić.
-Naprawdę?-spytała, kompletnie mnie olewając.
            W końcu byliśmy już w drodze, za parę minut zacznie się przyjęcie. Cholera, a my tam będziemy za jakieś 15minut. Nienawidziłem się spóźniać.
            Dojechaliśmy na miejsce, oczywiście spóźnieni. Weszliśmy do dużego mieszkania rodziców. Było naprawdę dużo ludzi, trochę rodziny, trochę znajomych i ludzi z wyższych sfer, czyli kompletnych snobów. Odnalazłem w tłumie mamę.
-Kochanie, nareszcie jesteś.-przywitała mnie całusem w policzek.-O Agnieszko witaj.-dopiero teraz przypomniałem sobie o obecności Agnieszki, która prawdopodobnie podążała cały czas za mną.-Mieliście kochani jakiś problem z dojazdem?-pyta mama.
-Nie, mamo. Wszystko w porządku. Przepraszamy za spóźnienie.-powiedziałem.
-Jak tam firma chłopcze?-spytał mój ojciec, podchodząc do nas. Przywołał kelnera i wziął z jego tacy kieliszki szampana. Podał mnie i Agnieszce.
-W porządku tato.-pomijając fakt, że pracuje z osłami.-Zatrudniłem nową sekretarkę.
-Co?-pyta mnie Agnieszka, lekko dławiąc się szampanem. Znów zapomniałem, że stoi u mojego boku. Spojrzałem kątem oka na rodziców, którzy bezpiecznie się oddalali.-Co?-powtórzyła.-Czego mi nie powiedziałeś?
-A to takie ważne? Przecież to moja firma.
-Znów to robisz..
-Co takiego?-upiłem szampana.
-Wyraźnie dajesz mi do myślenia, że nic nie jest moje.
-Przepraszam bardzo, a co ty masz wspólnego z moją firmą?
-Oczywiście nic!-lekko uniosła głos i się oddaliła. Mogę oddychać. Poczułem czyjąś dłoń na ramieniu, odwróciłem się.
-Tymek?-pyta mnie ciepły kobiecy głos.-Tymek Turowicz?
-Ulka?-nagle przypomiałem sobie! Przecież to była ta Ulka, chodziliśmy razem w liceum. To była moja pierwsza dziewczyna. Była pierwsza we wszystkim, dosłownie we wszystkim.-Wybacz, nie poznałem cię. Jak mama powiedziała mi o tobie.. Kurde tak mi głupio.
-Nie ma sprawy! Ile to było lat temu.. Masz prawo nie pamiętać. Może i ja bym zapomniała, gdybyś mi się nie popisał na zdjęciu klasowym..
-Masz jeszcze zdjęcia z liceum?
-No tak z ósmej klasy. A ty nie?
-Nie. To znaczy są pewnie, gdzieś tu. Ale w moim domu nie.
-Oo.. Masz własny dom? Nie mieszkasz tu już?
-Nie, po ślubie się wyprowadziłem.-szybo pożałowałem tych słów.
-Po ślubie?
-Tak. A ty? Co z tobą? Ktoś już ukradł twoje serce?
-Już dawno temu. Ale nie, nie jestem mężatką.-przez chwilę pomyślałem, że to pierwsze zdanie było o mnie. Ale to obłęd. Nie musi mieć ślubu. By z kimś być.
-Zostałaś pisarką?-szybo zmieniłem temat.
-Tak, tak.. Czytałeś?
-Znów mi wstyd, bo nie.
-Daj spokój, tak tylko pytam. To babskie romansidła. A ty co porabiasz?
-Przejąłem firmę ojca. Tą pierwszą.
-O to duża sprawa.
-Tak, duża.-przyznałem.
-Jak sobie radzisz? To znaczy nie chodzi mi o firmę. Ale ogólnie o całe życie..-to z pozoru bardzo łatwe pytanie, ale nie w moim przypadku, postanowiłem się nie zagłębiać w moje problemy. Więc podpowiedziałem wymijająco:
-Jakoś leci.
-Jakoś?-wyczuła, że jest coś nie tak?
-Pani Ulo Kwar, chciałbym zadać pani kilka pytań.-zaczepił ją jakiś facet z małym notesikiem i długopisem.
-Oczywiście. Przepraszam cię na moment.-zwróciła się do mnie. Przytaknąłem, gdy się oddalała, do mojej głowy wtargnęła kilka scen. Niektóre były z czasów, gdy się dopiero poznaliśmy. Inne, bardziej już intymne, zrobiło mi się cholernie gorąco. Podeszłam do stolika z napojami i przekąskami. Gdy sięgałem po wodę mineralną, Agnieszka złapała Mnie  za rękę.
-Wszystko ok?-spytała.
-A u ciebie?-wolałem się upewnić.
-Nie wyglądasz zbyt dobrze.-nagle zaczęła zauważać jak się czuje.
-Jest ok.-zapewniam ją. Z dala widzę nadchodzącą Ulę.
-Witam, my się jeszcze nie znamy. Jestem Urszula Kwar.-podaje rękę Agnieszce. Ta ją ściska i mówi:
-Ah, to ty.. Gwóźdź programu? Ja jestem Agnieszka Turowicz.
-To twoja żona?-pyta Ula, lustrując Agnieszkę z góry do dołu. Nie z odrazą tylko jakby z podziwem.
-Tak.-powiedziała Agnieszka ściskając moją rękę.
-Za chwilę wracam.-Ula odwróciła się i wtopiła w tłum.
-Tak trudno ci przyznać, że jestem twoją żoną?
-Co?-zdziwniłem się, miałem przytaknąć lecz mnie ubiegła.
-Chcę do domu..
-Niedawno przyszliśmy.
-Chcę do domu.
-To nie ładnie. Spóźniliśmy się i teraz po paru minutach mamy już wychodzić? Tyle się stroiłaś, by być tu pięć minut?
-Widocznie jej widok bardziej cię cieszy.. Pisarka z lumpeksu.
-Chcę rozwodu.-byłem w szoku, że to wypadło z moich ust. Powiedziałem to zanim pomyślałem.
-Co? Coś ty powiedział? Jaka pisareczka zakręciła ci dupą przed oczami i chcesz się rozwodzić?
-Chcę się już od dawna z tobą rozwieść.
-Doprawdy?! Jakoś nie zauważyłam!-zaczęła się wydzierać. Wyprowadziłem ją na zewnącz.
-Doprawdy! Nie mogę już od dawna z tobą wytrzymać! Jak mogłaś tego nie zauważyć?!-teraz mi nerwy puściły. Tyle to wszystko w sobie dusiłem.-Nienawidzę każdej pieprzonej chwili którą musiałem z tobą spędzić!-ciągnąłem dalej, mając w dupie to, że gdy się rozwiedziemy zabierze mi wszystko.-Co?! Teraz nie masz nic do powiedzenia?! Myślisz, że nie wiem po co ci byłem?! Chodzący portfel! Niezła z ciebie aktorka, lecz ostatni chujowo ci to idzie!-stała w szoku. Zrobiła krok w tył i odeszła. A ja modliłem się, żeby na zawsze.
            Po przyjęciu przyjechałem do domu, nie było Agnieszki, ani na przyjęciu, ani tu w domu. Miałem to gdzieś, mogła się rozpłynąć w powietrzu, mało mnie to interesowało.
            Następnego dnia zadzwoniła do mnie jakiś obcy noumer, odebrałem, myśląc, że to Agnieszka dzwoni od jakiejś swojej koleżanki.
-Tak?-spytałem.
-To ja Ula. Słuchaj Tymek.. Nie złość się na mnie, ale słyszałam, waszą wczorajszą kłótnie. Gdybyś chciała z kimś o tym pogadać. To zadzwoń do mnie pod ten numer. Spotkamy się i pogadamy ok.?-zanim zdążyłem coś odpowiedzieć rozłączyła się. Nie chciałem robić z siebie cioty i wypłakiwać się kobiecie na ramieniu. W ogóle nie chciałem się nikomu wypłakiwać. Ale miałem cholerną ochotę ją zobaczyć i to był świetny pretekst.
            Gdy Ula do mnie przyjechała gadaliśmy długo, bardzo długo. Ja opowiedziałem jej o moim powalonym życiu. Ona też o swoim, które wcale nie było lepsze. Pomyślałem jakby to wyglądało, gdybyśmy od czasów liceum byli nadal razem. Zerwaliśmy w taki głupi sposób. Poszło o studia, ona chciała byśmy wybrali razem kierunek, sztuki. Ja wolałem prawo.
            Jakiś tydzień po w moim mieszkaniu pojawił się prawnik Agnieszki. Wyjaśniając mi, że gdy będę chciał się z nią rozwieść, zabierze mi dom, połowę majątku i półroczne zyski z firmy. Zgodziłem się. Adwokat był w szoku, pewnie Agnieszka zakładała, że nie pójdę na taki układ. Poszedłem, zrobiłbym wszystko by to zakończyć i zrobiłem.
            Jest dobrze, cholernie dobrze. Jest mi dobrze razem u Ulą, która pół roku później napisała nową książkę pod tytułem:”Modliszka”.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz